Tuesday, 20 January 2015

"Fair-szmej" czyli angielska alergia na szczerość

Aby lepiej zrozumieć korzenie Brytyjskości należy po pierwsze przyjrzeć się podstawowej społecznej konwencji znanej tu jako kurtuazja. W innych rejonach świata mówi się na to też bardziej kolokwialnie „ściema.”

Nie do końca jest dla mnie jasne skąd bierze się stereotyp odnośnie tubylców mówiący, że lubią oni grać wedle zasad „fair play.” Być może dawno dawno temu istniało społeczeństwo uczciwych i honorowych Anglików, którzy faktycznie szczycili się tego typu rozumowaniem. W czasach obecnych jest to jedynie wyświechtana fraza, którą można tylko czasem rzucić podczas kłótni z Anglikiem by wywołać reakcję skłaniającą do samo-refleksji.


Wtedy taki jeden czy druga zastanowi sie:


 „Hm, no tak, fair play – to coś niby znaczy ale do końca nie wiem co? Przecież zrobiłem/łam wszytsko dokładnie pod siebie wzgledem moich samolubnych potrzeb wiec o co chodzi?”


W Anglii króluje wszechobecna ściema, którą najszybciej mogę przedstawić poprzez zaprezentowanie kilku przykładów „tłumaczenia” co tak naprawdę znaczą poszczególne używane tu frazy:

  • ‘We definitely need to arrange to see each other soon’ - mam nadzieję, że już nigdy się nie spotkamy
  • ‘You might want to rethink that” – jesteś imbecylem
  • ‘We work so well as a team’ – nie chce mi się tego robić więc zajmij się tematem

Jest przecież wiedzą powszechną, że na zapytanie „co u ciebie” trzeba odpowiedzieć „dobrze” nawet jeżeli zupełnie rozmija się to z prawdą.


Dla niedowiarków, proszę –oto Anglicy w niespodziewanym przypływie samoobnażania skomponowali na ten temat artykuł: http://www.telegraph.co.uk/news/newstopics/howaboutthat/10280244/Translation-table-explaining-the-truth-behind-British-politeness-becomes-internet-hit.html


Zapoznanie się z tym prostym faktem już znacząco ułatwia życie – niekoniecznie w gestii rozumienia przekazywanych komunikatów – osobiście wolę nie roztrząsać każdej wypowiedzi pod kątem domniemanych podtekstów bo zahaczałoby to o silną paranoje i zdecydowanie obniżyło jakość mojego życia.


Wiedza ta jest jednak niezbędna przy generowaniu wypowiedzi w kierunku tubylców. W związku z faktem, że cały system komunikacji opiera się na ściemie Anglicy to społeczeństwo, które ma bardzo silna awersję do prawdy. Myślę, że można to nawet nazwać alergią.


Wszytsko co nawet ociera się o prawdę może wywołać silną reakcję lub nawet skończyć się śmiercią społeczną poprzez ostracyzm, dlatego mówiąc do nich należy mieć silnie na uwadze by nikogo przypadkiem nie zabić.


Dla przykładu, oto sytuacja jaka zdarzyła mi się w pracy nie dalej niż tydzień temu. Wysyłałam w najlepsze email’e do szefa-wszytskich-szefów aby spojrzał na kilka projektów i powiedział nam czy mu się podobają.


W mojej elektonicznej korespondencji umieściłam frazę „projekty obecnie oczekują pana zatwierdzenia.”


Jakieś pół godziny później odpisała mi asystentka szefa informując, że ten czuje się urazony implikacją jakoby to przez niego projekty nie szły na przód. Asystentka zasugerowała usunięcie słowa „obecnie” gdyż poniekąd nadaje ono wspomnianemu zdaniu negatywny wydźwięk.


Osiem lat w Anglii a wciąż się uczę! Uśmiechnełam się do siebie w duchu.


Tydzień później na comiesięczntym spotkaniu z managerką zwrócono mi uwagę, że powinnam szybko iść wyjaśnić tą arcy-niezręczną sytuację z asystenką by uniknąć niedomówień. W dodatku następnym razem przy przesyłaniu email’i muszę je kompletnie zmienić tak by nie było ani cienia podejrzeń co do znaczenia.


Ah, tak.


W życiu personalnym mogę zaoferować tysiace innych przykładów – kiedy to po normalnej rozmowie z angielskim znajomym on określa mnie jako osobę „walącą kompletnie prosto z mostu.” Byłoby to może i trafne spostrzeżenie jezeli mówiłabym tylko o czyms innym niż o niedzielnej liście zakupów z Tesco.


Nie trudno domyślić się czemu nasi rodacy tak często otrzymują tu naklejkę niewychowanych i niegrzecznych. Fakt, jest spory procent Polaków, którzy cechują się dobitnym chamstwem jednak na angielskie standardy wykładowca literatury z uniwersytetu Jagielońskiego uchodziłby za wrednego gbura bo nie powiedział „przepraszam” gdy ktoś uderzył go łokciem w londyńskim metrze.

No comments:

Post a Comment