Friday, 12 June 2015

Treść vs. Obrazki – czyli o kwestii popularności i krajobrazie blogosfery

Dzisiaj podejmuję się nieco innego tematu – a mianowicie tak zwanej „blogosfery” – zainspirowała mnie dotego dawna koleżanka z liceum, która prowadzi teraz blog poświęcony jej dotychczasowej przygodzie z macierzyństwem – http://www.mamowymioczami.pl – zapraszam wszytskich zainteresowanych tematem bo stronka wygląda bardzo profesjonalnie PLUS mama i córka są przyjemne dla oka.


Tak więc koleżanka Agnieszka napisała ostatnio na temat jej doświadczeń jako bloggerki – poniekąd większość pań okupujących sektor ‘mamowego’ internetu jest ‘słodkopierdzących’ (sic) Zdaje mi się nawet, że uogólniła to do całej blogsfery – z czym nie do końca się zgadzam. Po prostu jeżeli ktoś generuje treści oscylujące dokoła dzieci, bycia mamą i małych ubranek to przyciagnie do siebie dokładnie taką publiczność. Ja np dla odmiany dałam radę przyciągnąć do siebie całe gromady tak zwanych ‘hejterów’ zanim hejterstwo było modne.

Ponownie trudno sie temu dziwić skoro blog nazwyał się Fuck Avril (i nawet wciąż istnieje – http://www.Fuck-avril.blog.pl )

 

Osobiście bardziej interesuje mnie debata odnośnie treści publikowanych w sieci i gdzie ciągnie publikę ogólnie. Nawet powyżej odnotowałam, że Mamowymioczami.pl prezentuje codzienność dwóch atrakcyjnych pań – jednej trochę mniejszej – i myśle, że dobrym wstępem do dalszych dywagacji będzie zadanie pytania – jakie szanse na popularność miałby mamowy blog gdyby Agnieszka i Amelia były mniej ‘estetyczne’?

 

Nie jest sekretem, że tak zwana ‘generacja X’ (Y lub Z ? na której teraz jesteśmy?) ma bardzo krótki czas skupienia uwagi (nachodzi mnie fraza ‘attention span’ ale nie przychodzi do głowy polski odpowiednik) – w praktyce oznacza to, że coraz więcej informacji konsumujemy czysto wizualnie, głównie poprzez zdjęcia, filmiki. Od dawna wiadomo, że mało kto teraz czyta. Książki niezbyt się sprzedają przy konkurencji z kinem i telewizją. Przenosząc to na blogosferę, nikomu nie chce się przewalać przez paragrafy tekstu – ludzie pochaniają obrazki, coś na co mozna szybko rzucić okiem.

 
Nie to, że marudzę – chociaż mam ku temu powód. Oczywiście w idealnym świecie miałabym już tysiące ‘followerów’ – wydaję mi się, że każdy kto produkuje coś online chce w którymś momencie być jakoś tam zauważony. Niestety jako ktoś kto woli pisać, zamiast np robić zdjęcia czy filmiki, niezbyt widzę jakąkolwiek szansę na przypływ czytelniczy.


No cóż - sama jestem częścia problemu – ile to razy widziałam jakiś artykuł na Daily Mail (wiem, ambitnie) i automatycznie przesunełam kursorem w kierunku fotek (najlepiej tyłka Kim Kardashian) – mimo wszytsko ten spadek ‘popularności’ słowa pisanego trochę pobolewa zapalonego pisarza i dziennikarza.


A teraz czas na tyłek Kim Kardashian:
 
 

No comments:

Post a Comment