Tak więc koleżanka
Agnieszka napisała ostatnio na temat jej doświadczeń jako bloggerki – poniekąd większość
pań okupujących sektor ‘mamowego’ internetu jest ‘słodkopierdzących’ (sic)
Zdaje mi się nawet, że uogólniła to do całej blogsfery – z czym nie do końca
się zgadzam. Po prostu jeżeli ktoś generuje treści oscylujące dokoła dzieci,
bycia mamą i małych ubranek to przyciagnie do siebie dokładnie taką
publiczność. Ja np dla odmiany dałam radę przyciągnąć do siebie całe gromady
tak zwanych ‘hejterów’ zanim hejterstwo było modne.
Ponownie trudno
sie temu dziwić skoro blog nazwyał się Fuck Avril (i nawet wciąż istnieje – http://www.Fuck-avril.blog.pl )
Osobiście
bardziej interesuje mnie debata odnośnie treści publikowanych w sieci i gdzie
ciągnie publikę ogólnie. Nawet powyżej odnotowałam, że Mamowymioczami.pl
prezentuje codzienność dwóch atrakcyjnych pań – jednej trochę mniejszej – i myśle,
że dobrym wstępem do dalszych dywagacji będzie zadanie pytania – jakie szanse
na popularność miałby mamowy blog gdyby Agnieszka i Amelia były mniej ‘estetyczne’?
Nie jest
sekretem, że tak zwana ‘generacja X’ (Y lub Z ? na której teraz jesteśmy?) ma
bardzo krótki czas skupienia uwagi (nachodzi mnie fraza ‘attention span’ ale
nie przychodzi do głowy polski odpowiednik) – w praktyce oznacza to, że coraz
więcej informacji konsumujemy czysto wizualnie, głównie poprzez zdjęcia,
filmiki. Od dawna wiadomo, że mało kto teraz czyta. Książki niezbyt się
sprzedają przy konkurencji z kinem i telewizją. Przenosząc to na blogosferę,
nikomu nie chce się przewalać przez paragrafy tekstu – ludzie pochaniają
obrazki, coś na co mozna szybko rzucić okiem.
Nie to, że
marudzę – chociaż mam ku temu powód. Oczywiście w idealnym świecie miałabym już
tysiące ‘followerów’ – wydaję mi się, że każdy kto produkuje coś online chce w
którymś momencie być jakoś tam zauważony. Niestety jako ktoś kto woli pisać,
zamiast np robić zdjęcia czy filmiki, niezbyt widzę jakąkolwiek szansę na
przypływ czytelniczy.
No cóż - sama jestem
częścia problemu – ile to razy widziałam jakiś artykuł na Daily Mail (wiem,
ambitnie) i automatycznie przesunełam kursorem w kierunku fotek (najlepiej
tyłka Kim Kardashian) – mimo wszytsko ten spadek ‘popularności’ słowa pisanego
trochę pobolewa zapalonego pisarza i dziennikarza.
A teraz czas na tyłek
Kim Kardashian:
No comments:
Post a Comment