Wczoraj spędziłam
dzień jako członek komisji wyborczej co polegało na sprawdzaniu rejestru i
wydawaniu papierków do głosowania. Niby niezbyt ciężka robota – jednak w tym
roku mieliśmyu rekordową ilość partycypantów – w sumie 65% populacji lokalnie
(Peterborough) – the
Independent podaje, że średnio 66% na skalę krajową. Jest to największa
ilość głosujących od prawie 20 lat –
ludzie przychodzili non-stop a ja miałam tylko w duchu nadzieję, że nie jest to
jakiś zryw narodowo-wyzwoleńczy w kierunku obsadzenia parlamentu członkami partii
UKIP.
Mimo tego, że
również i w zeszłym roku rząd wysłał mnie by zbierać głosy (wtedy na kandydatów
do EU) moje zainteresowanie tematem było ogólnie znikome. Polityka to temat o
którym miałam nieciekawą opinię. Pamiętam debaty ojca i dziadka przeprowadzane
póżnym wieczorem po kieliszku z okazji czyichś imienin - silnie nacechowany
emocjonalnie bełkot – Tusk coś-tam, Rydzyk jest zły, Kulczyk bierze w łapę a
łysy się powiesił/strzelił sobie w łeb. Ktoś-tam jest „byłym komuchem” a
jeszcze ktoś „związkowcem.” Z komunizmem zerwaliśmy dopiero 26 lat temu więc
myślę, że można zrozumieć te historyczne rezyduum i automatyczne konotacje. Z
takim nastawieniem nie miałam nigdy specjalnej inklikacji by zainteresować się
tematem. Polityka w UK jest jednak zagadnieniem znacznie mniej skomplikowanym
niż w Polsce i przy dodaniu do tego atrakcyjnej oprawy medialnej o jaką
postarała się brytyjska telewizja w tym roku oto zostałam wciągnięta.
No ale do rzeczy.
Jak podaje BBC, wygrali
konserwatyści – znani też tutaj jako „Tories.” Premierem pozostanie David
Cameron – oto zdjęcie dla niewtajemniczonych:
Wielkimi
przegranymi okazali się Nick Clegg, Ed Milaband i Nigel Farrage, których
również ilustruje poniżej. Wszyscy trzej podali się dzisiaj do dymisji jako
rezultat bolesnej porażki każdej z tych partii lub poniękąd osobistej – jak w
przypadku Nigela – którego partia zapewniła sobie wiele głosów jednak jemu
samemu nie udało się utrzymać stanowiska reprezentanta Thanet South (żródło: BBC)
Ale przejdę może
do tematu, który jest bardziej interesujący. Co wynik tych wyborów oznaczna dla Polaków i Polek w UK?
Wiadomo już, że
premier Cameron chce by odbyło się referendum odnośnie członkostwa UK w Unii
Europejskiej. Nie podjełam tego tematu jeszcze na blogu, ale dla każdego
obcokrajowca żyjącego na wyspach (no i z jakąś tam, choćby fragmentaryczną
świadomością społeczną) jasne jest, że znaczny procent brytyjczyków uważa nas
za przyczynę wszelkiego zła jakie ich otacza. Np zubożały NHS = wina
cudzoziemców, kraj w depresji ekonomicznej =wina cudzoziemców (bo kto słyszał o
światowym kryzysie?) W związku z tym premier chce coś z tym zrobić –
przynajmniej takie jest jego oficjalne stanowisko.
W praktyce
wystąpienie UK z Unii jest bardzo małoprawdopodobne – premier nie mówi tego
otwarcie nie chcąc urazić opinii publicznej, która uwielbia robić z nas kozły
ofiarne – ale prawda jest taka, że „Wielka Brytania cudzoziemcem stoi.”
Cudzoziemcy są wszędzie, wykonują zwykle najcięższe fizycznie lub mentalnie
prace i de facto dzięki nam ekonomia tu pomału wychodzi z dołka. W dodatku jest
jeszcze sprawa otwartego handlu z Unią – na chwię obecna nieobciążonego
podatkami jakie obowiązują przy handlu Unia – reszta świata. Anglia nie może
pozwolic sobie na zaprzestanie importu i eksportu po sąsiedzku – byłaby to
fiskalna katastrofa. Z związku z tym ja tam zbytno sie nie martwię. Czasem
nawet myślę, że byłoby całkiem fajnie gdyby UK wysłało mnie przymusowo do domu.
Miałabym może miesiąc lub dwa wakacji z rodziną po czym ten kraj błagałby nas o
powrót z powodów wymienionych wyżej.
Wspomniałam też
partię UKIP – w pełnej nazwie jest to UK Independence Party. Jej członkowie są
zdecydowanymi przeciwnikami imigracji i obiektywnie najbardziej prymitywną,
zaściankową ekipa jaka tylko mogłaby tu dojść do władzy. Ich lider – Nigel –
często fotografowany z kufelkiem piwa w lokalnym pubie – przypomina mi nieco
mojego dziadka, który wierzy że Żydzi są źli i śmierdzą. Potrafii mówic o tym z
pasją i bez przerwy przez parę godzin. Gdyby jakimś cudem UKIP doszedł do
władzy sama nie wiem co by tu zaszło – definitywnie nie mozna ich nazwać partia
z jakąkolwiek szerszą wizją na przyszłość. Jedyna ‘wizja’ jaką prezentują to
koncept złego imigranta i kwestia pozbycia się imigrantów jako rozwiązanie
wszelkich problemów. Co mnie najbardziej śmieszy to fakt, że sam Nigel jest
synem włochów (patrz nazwisko) a jego żona to Niemka. Również wielu członków
jego partii ma polsko-brzmiace nazwiska.
Nie chcę brzmieć
radykalnie ale przypomina mi to trochę kompleks hitlera no ale cóż...
No comments:
Post a Comment